Bella
Albo oszalałam, albo James ma jakieś rozdwojenie jaźni. Znając moje szczęście to, to pierwsze. Jestem w tym domu wariatów raptem od wczoraj, a już odkryłam w sobie chęć trzymania się z dala od Jamesa. Raz mam wrażenie, że jest normalnym chłopakiem, mającym ciut zbyt duże ego. Innym razem mam wrażenie, że gadam z przyszłym psychopatą. Przed chwilą miałam styczność z jego milszą wersją, ale znając życie zaraz wszystko się zmieni. Niestety, ale moje życie jest passą nieszczęść. Tak było, kiedy... On... Bella nie zamęczaj się przeszłością. Teraz jesteś czarownicą i idziesz do Hogwartu, niebawem wszystko się zmieni.
Właśnie Hogwart! Prawie zapomniałam o Pokątnej. Patrzę na Albusa i zauważam, że mi się przygląda.
- Wszystko dobrze? - pyta, a w jego głosie słychać troskę.
- Jasne.
Uśmiecham się lekko w jego stronę. Nie chcę, żeby pytał o czym myślałam. Jeszcze nie czas, żebym im o wszystkim powiedziała.
- To co teleportujemy się? - pytam z nadzieją, że zdążyli zmienić zdanie.
- Aaa... Tak. - odpowiada mi Albus, ale jego głos wydaje się dziwnie zamyślony. - Rose poszła poszukać proszku, kiedy ty... - urywa i patrzy z nadzieja w stronę Jamesa.
- Kiedy ty miałaś zacinke życiową - przymilnie kończy jego odpowiedź James. - Swoją drogą... - James patrzy na zegar stojący w rogu pokoju.- Trwała ona jakieś 10 minut.
Mimowolnie spuszczam głowę. Mam wrażenie, że jeszcze chwila i rzucę się na tego dupka z pięściami. Może nie wyglądam na typową myślicielkę, ale czasem mam takie zacinki, kiedy myślę o Nim... Nie mam zamiaru się nikomu z nich tłumaczyć. I tak by mnie nie zrozumieli. Z chwilowego zamyślenia wyrywa mnie głos Jamesa.
- Czyżbym wyczuwał kolejną zacinkę?
Nie mam ochoty wdawać się z nim w dyskusję. Posyłam mu najbardziej złowrogi uśmiech, jaki widział świat i mam nadzieję, że to mu wystarczy. Jakiekolwiek rozmowy na relacji Bella - James, James - Bella są zbędne. Jak zwykle sytuacje ratuje Albus.
- Nie chciałem wam przerywać - znacząco uśmiecha się w stronę Jamesa.- Ale "niestety" muszę. Czas nas goni, a ty nawet nie wiesz, jakie sklepy musimy odwiedzić.
- Więc zacznij swe wywody kochany braciszku.
Widocznie coś mnie ominęło. Ciekawe co spowodowało te "małe" zgrzyty między nimi. James usiłuje wyprowadzić Albusa z równowagi, ale ten nie daje za wygraną.
- Musimy dzisiaj odwiedzić sklep z używanymi podręcznikami, to samo jeśli chodzi o szaty. Niestety, ale dofinansowanie załatwione przez Hermionę dla ciebie, jako nowej uczennicy, jest zbyt niskie na nowe rzeczy. Musimy zakupić dla ciebie podręczniki na 5 rok, co do pozostałych to Hermiona ma je gdzieś schowane, więc nie będzie problemu. Musimy kupić ci różdżkę, a z tym może być większy problem.
- Niby czemu? - pytam.
Trochę dziwi mnie to co powiedział. Miałam wrażenie, że to jest jedyna rzecz z którą nie powinno być problemu.
- Po różdżkę musisz iść osobiście, bo to różdżka wybiera właściciela. Dlatego potrzebny jest James.
James uśmiecha się w moją stronę i wykonuje swój popisowy ukłon.
- Jesteś na mnie skazana kotku.
Wzdycham. Nie mogę pozwolić, by to on dyktował mi warunki. Albus wybawca wkracza do akcji.
- Ja pójdę po podręczniki i akcesoria potrzebne do lekcji eliksirów, więc nie mam czasu na szukanie różdżki. Rose pójdzie po ciuchy dla ciebie i rozpatrzy się za pergaminem i piórami. Ona też nie będzie miała czasu. Niestety, ale przez serię dzisiejszych wypadków straciliśmy zbyt wiele czasu byśmy mogli wszędzie chodzić razem, ale potem ci to jakoś zrekompensujemy. Na chwilę obecna ty jesteś skazana na Jamesa. Pójdziecie razem po różdżkę i do sklepu zoologicznego.
- Po co mamy iść do sklepu zoologicznego?
- Ponieważ przepisy w Hogwarcie się pozmieniały i obecnie każdy uczeń musi posiadać jakieś zwierzę. Do wyboru masz: kota, sowę, szczura lub węża, jeśli takie będzie twoje życzenie, ale ich ci nie polecam.
- Skąd wezmę pieniądze na zwierzaka skoro ledwo starczy na książki?
Ni stąd, ni zowąd odzywa się James:
- I tu wkraczam ja księżniczko. Powiedzmy, że będzie to prezent urodzinowy ode mnie.
Uśmiecha się szelmowsko w moją stronę.
-Skąd....? - zaczynam, muszę mu zadać to pytanie.
- Skąd wiem, że niedługo twoje urodziny? Mam swoich informatorów.
Stoję oniemiała. Ciekawe, jak wiele o mnie wie? Ja nie wiem o nim praktycznie nic, a on może znać cały mój życiorys. Mam nadzieję, że nie wie o ...
Do salonu wchodzi Rose. Jest cała zdyszana. W ręce trzyma torebkę z proszkiem.
-Coś mnie ominęło? - pyta i uśmiecha się w moją stronę.
Suzanne
I pomyśleć, że dałam się Ianowi namówić na przejażdżkę Błędnym Rycerzem. Nauczka na całe życie. W ciągu niecałej godziny otarłam się o śmierć co najmniej 5 razy. To aż o 5 razy za dużo.
Właśnie wychodzimy z autobusu. Ian po raz 100 już mnie przeprasza.
- Nie miałem pojęcia, że masz aż tak silną chorobę lokomocyjną - mówiąc to uśmiecha się ironicznie.
Posyłam mu spojrzenie mówiące " Serio?!". Ian nie może powstrzymać śmiechu, a ja czuję kolejną falę mdłości. Gdyby nie to, że znam go od dziecka, zabiłabym go już dawno. Ale to mój najlepszy i jedyny przyjaciel. Jakimś cudem po 5 minutach Ianowi udało się powstrzymać śmiech, ale cóż taki już jego urok.
-Dobra... Nie złość się. Żeby zrekompensować ci tę niefortunną przejażdżkę zabiorę cię na piwo kremowe. Może być?
Posyłam Ianowi wymowne spojrzenie, ale po chwili zgadzam się na jego propozycję. Jest szansa, że spotkamy kogoś znajomego w Złotym zniczu*. Alice wspominała, że ma zamiar wybrać się dziś na Pokątną. Prawie zapomniałam o różdżce. Ian marszczy brwi, wygląda na to, że on też zapomniał. Ian podchodzi do mnie i łapie mnie za rękę. Zaczyna iść wzdłuż Pokątnej, ciągnąc mnie za sobą.
- Musimy ci kupi najlepszą różdżkę na świecie. Dzisiaj twoje urodziny.
No tak! Całkiem zapomniałam. To dziwne, że on nie zapomniał. Dziś kończę upragnione 15 lat. Niech ten dzień należy do udanych. Uśmiecham się w stronę Iana. Chyba zrozumiał co mam na myśli. Może to dziwne, ale czasem mam wrażenie, że Ian czyta w moich myślach.
Idziemy ulicą. Mijamy aptekę. Patrzę w szybę wystawową i wydaje mi się, że widzę tam Nate, ale to pewnie tylko ktoś do niego podobny. Chociaż... Możliwe, że to był on. Rozglądam się w tłumie i próbuje znaleźć inne znajome twarze. Możliwe, że więcej osób wybrało się dzisiaj na pokątną. Fajnie byłoby spotkać tu ludzi ze szkoły. Może ktoś zgodziłby się pójść ze mną i Ianem do Złotego znicza, świętować moje urodziny. To byłyby najlepsze urodziny na świecie, gdyby ktoś chciałby się przyłączyć, ale wątpię żeby znalazł się jakiś chętny. Jeśli już to może Alice, fajnie byłoby ją dzisiaj spotkać. Potrząsam głową. Nie powinnam się dołować. Są moje urodziny. Uśmiecham się sama do siebie i podnoszę głowę do góry.
Właśnie mijamy sklep z używanymi mundurkami. Widzę Rose, chcę do niej podbiec i się przywitać, ale widzę że ona wchodzi do tego sklepu. To dziwne, nie ma po co tam chodzić. Jej rodzice są aurorami i zarabiają mnóstwo pieniędzy. Może coś się stało. Ian zauważył, że patrzę przez szybę na Rose.
- Nie martw się, nic się nie stało. Ona kupuje tam ubrania dla nowej dziewczyny, która ma dojść do twojego rocznika. Ta dziewczyna nazywa się chyba Bella. Hermiona ma ją uczyć przez wakacje, ale wszystkie potrzebne rzeczy muszą zakupić wcześniej - wyjaśnia z uśmiecham na twarzy.
Ma szczęście. Udało mu się mnie uspokoić. Uśmiecham się do niego. Nawet nie zauważyłam, że już jesteśmy pod sklepem pana Johna* - sklepem z różdżkami. Ian puszcza moją rękę, żeby otworzyć drzwi. uśmiecham się na myśl o nowej różdżce.
Scorpius
Chyba do końca oszalałem. Jak mogłem dać się wciągnąć w tę chorą sytuacje. To wcale nie było mi do szczęścia potrzebne. Notuję w głowie, żeby nigdy więcej nie jeździć z Alice na zakupy. To jakieś szaleństwo. Może i jestem czarodziejem, ale noszenie tych wszystkich rzeczy jest ponad moje możliwości. Nie jestem jakimś tragarzem, jestem Malfoy'em. Najgorsze jest to, że jakimś cudem zgubiłem ją. Ona nie ma dla mnie żadnej litości. Szukam jej wzrokiem po ulicy i zauważam, jak wchodzi do sklepu z używanymi mundurkami. Co ona tam do licha ma zamiar kupić. Wzdycham ciężko i ruszam w tamtą stronę. Wchodzę do środka sklepu, a to co tam widzę przewyższa moje najśmielsze oczekiwania. W sklepie jest Rose! Ale jakim cudem?! Przecież ona ma forsy, jak lodu. Alice właśnie z nią rozmawia. Podchodzę do nich z uśmiecham na ustach.
- Alice, nie zapomniałaś o czymś? - pytam.
Obie odwracają się w moja stronę. Rose wybucha niekontrolowanym śmiechem. Muszę bardzo zabawnie wyglądać z tymi torbami. Unoszę brwi do góry i udaje zaskoczonego.
- Mogę wiedzieć, co cie tak bawi, Rose?
- To, że nawet ty, jako Malfoy musisz dorabiać w wakacje - odpowiada i uśmiecha się w moją stronę.
- Przynajmniej nie muszę kupować ubrań w takim sklepie, w przeciwieństwie do ciebie.
Alice kręci głową i zwraca się do mnie.
- To nie są ubrania dla niej, tylko dla tej nowej.
- Dla jakiej nowej?
- Ona chyba nazywa się Bella. Ma zacząć chodzić na 5 rok - wyjaśnia.
- Nadal nie rozumiem czemu kupujesz jej mundurek tutaj - mówię do Rose.
Chyba dopiero zauważyła, że nadal stoję przed nią. Rose mierzy mnie wzrokiem i uśmiecha się ironicznie.
- Chyba zapomniałeś, jak niskie jest dofinansowanie dla mugoli w Hogwarcie.
- To ona jest mugolką? Tata mi wspominał, że ma dojść jakaś dziewczyna, ale myślałem że jest harłakiem. Podobno odkryła swoje moce niedawno. Jakim cudem może być mugolem?
- Wyobraź sobie, że może - odpowiada (z nie krytą złością) Rose.
Ciekawe, co ją tak zdenerwowało. Z resztą co mnie to obchodzi. Patrzę w stronę Alice i uśmiecham się do niej.
- Możemy już iść? Miałaś jeszcze kupić prezent dla Suzanne i musimy być przed nią w Złotym zniczu - zwracam się do Alice.
- A tak - odpowiada. Chyba się zamyśliła. - Rose, jak skończysz zakupy to wpadnij do Złotego znicza.
Posyłam Rose ostatni uśmiech i razem z Alice wychodzę ze sklepu.
Bella
Co jest gorsze od dnia z Jamesem? Zakupy z Jamesem. Te zakupy przejdą do historii. Nie dość, że muszę kupować z nim różdżkę to jeszcze ten przeklęty sklep zoologiczny. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz obchodziłam urodziny. Mama nigdy nie miała na to czasu. Nigdy nie miałam zwierzaka, a teraz wszystko ma się zmienić. To za dużo wrażeń, jak na jeden dzień.
Właśnie idziemy ulicą Pokątna. Po drodze mijamy dużo ludzi. Pomyśleć, że jedną ulicę, akurat o tej porze postanowiło odwiedzić tak wielu czarodziei. Mijamy dwójkę blondynów dziewczynę i chłopaka. Dziewczyna idzie z przodu i mówi o czymś, a chłopak idzie za nią i niesie masę torb. Musze przyznać, że wygląda to komicznie. Para wchodzi do Złotego znicza. Ciekawe co to jest za miejsce.
- James?
- Tak?
- Co to za miejsce? - pytając wskazuję palcem na miejsce, w którym zniknęła para.
- To taka jakby kawiarnia, bar zresztą nazywaj to jak chcesz. A ludzie, którym się przyglądałaś to Alice i Scorpius - przyjaciele Albusa.
- To ten Scorpius? - pytam przypominając sobie o małej sprzeczce między Rose a Jamesem.
- Tak dokładnie ten.
- A ta dziewczyna?
- To jego przyjaciółka. Już jesteśmy. Czas kupować różdżkę.
James staje w miejscu i otwiera przede mną drzwi. Wchodzę do sklepu, a za mną James. W sklepie są trzy osoby - sprzedawca i jakaś para. Dziewczyna widocznie kupuje różdżkę. Witam się ze sprzedawcą skinieniem głowy, odpowiada mi tym samym. Dziewczyna wymachuje różdżką, a kiedy nic się nie dzieje sprzedawca podaje jej kolejną. Chłopak, który stoi koło niej odwraca się w nasza stronę. Uśmiecha w naszą stronę i podchodzi.
- Czyżby kolejna wybranka, James? - pyta.
Patrzę w stronę Jamesa i śmiem twierdzić, że jego mina nie wróży nic dobrego.
- Możliwe - odpowiada, próbując zachować spokój ale widać, że aż się w nim gotuje. Biedny James, nawet jemu ktoś potrafi dopiec. Już lubię tego gościa. Chłopak odwraca się w moją stronę i łapie mnie za prawą rękę. Moja twarz nie kryje zdziwienia.
- Miło mi cię poznać. Nazywam się Ian. Jakbyś miał jakieś problemy z Jamesem to zwróć się do mnie - mówiąc to uśmiecha się.
Odwzajemniam uśmiech.
- Dzięki, ale wątpię czy twoja dziewczyna będzie z tego zadowolona.
Wyswabadzam rękę, a chłopak nie kryje zdziwienia.
- Nie mam pojęcia o kim mówisz - oświadcza.
- O dziewczynie z którą tu przyszedłeś - wyjaśniam.
Chłopak uśmiecha się do mnie.
- To Suzanne - moja przyjaciółka.
Ale wtopa. Cała się rumienie Nie mam pojęcia co powiedzieć. Wyszłam na idiotkę.
- Nie martw się. Wiele osób uważa nas za parę, ale nią nie jesteśmy - wyjaśnia.
Patrzę w stronę dziewczyny, żeby się upewnić czy to, co mówi to prawda. Dziewczyna kiwa głową i uśmiecha się. Tym razem to ja podaje mu dłoń.
- W takim razie mi też miło cię poznać. Jestem Bella.
- Miejmy nadzieję, że będzie to owocna znajomość.
- I krótka - odzywa się James.
Mam ochotę go zabić. Za kogo on się uważa?!
- A to się jeszcze okaże - odpowiada mu z uśmiechem na ustach Ian. - Chyba twoja kolej na wybór różdżki - zauważa.
- Och prawie o tym zapomniałam.
Puszczam rękę Iana i podchodzę do lady. Mężczyzna stojący przy ladzie uśmiecha się do mnie dobrodusznie i pyta:
- Czy to będzie twoja pierwsza różdżka?
Kiwam głową.
- Zacznijmy więc może od ostrokrzewu i włosa jednorożca - mówiąc to podaje mi różdżkę. - Machnij.
Wykonuję delikatny ruch nadgarstka i nic się nie dzieje.
- To jednak nie tam - mówi sprzedawca i podaje mi kolejną i tak sprawdzam 15 różdżek. 5 z nich w ogóle nie zareagowało a 10 sprawiło drobne wybuch. Sprzedawca nadal twierdzi, że to nie to. W końcu podaje mi różdżkę. Mówi, że to mahoń i kieł bazyliszka 11 cali sztywna.
Wykonuję ten sam ruch, co wcześniej. Tym razem z różdżki wydobywa się światło a przede mną pojawia się jasnoniebieski świetlisty wilk. Sprzedawca i James patrzą na mnie oniemieli.
- Czy tak powinno się stać? - pytam ale nikt mi nie odpowiada.
*Złoty znicz - nowa baro-kawiarnia otworzona na ulicy Pokątnej. Za czasów Harry'ego wszystko prawie zostało zniszczone na Pokątnej, więc na potrzeby bloga stworzyłam nowe miejsca. Złoty znicz należy do rodziców Candy (patrz bohaterowie). Jest to miejsce bardzo lubiane przez nastolatków i bohaterów mojego bloga.
**sklep pana Johna - zastępstwo dla sklepu pana Ollivander'a, który już nie istnieje z powodu śmierci właściciela.
Od autorki: Dawno nie dodawałam rozdziałów, za co was serdecznie przepraszam. Niestety, ale przez ostatni czas nie miałam, jak dodać rozdział, bo miałam duże problemy z komputerem, ale teraz już ich nie mam i wracam do gry. Mam nadzieję, że rozdział się wam podoba. Błagam komentujcie.
Super - jak zwykle. :)
OdpowiedzUsuńMrs.Black